Z tym usypianiem ciężko nam szło.
Podejście pierwsze zakończyło się klęską. Postanowiłam zrobić przerwę na
okres świąteczno-noworoczny.
Z
racji tego, że ja wszystkie zmiany wprowadzam nagle tzn. już, teraz,
natychmiast, to wczoraj wpadłam na pomysł, że czas na samodzielne
zasypianie. J. nie za bardzo była tym faktem zachwycona. Kąpiel,
bajeczka z tatusiem. Jest 20.00. O 20.30 przyszedł mąż i powiedział "idź
do niej bo nie śpi". To poszłam. Poleżałam parę minut i poszłam robić
"ważne rzeczy". Z racji tego, że dziecko mam dziwne, J. na własne
życzenie leżała w ciemnym pokoju ze ściągniętymi roletami w oknie, bo
podobno raziły ją w oczy latarnie. Ciekawe... Leżała i czekała aż
przyjdę. Część tego czasu stałam za ścianą i na każde wołanie "mamusiu
idziesz?" odpowiadałam spokojnie, wciąż tym samym tonem "zaraz przyjdę,
jestem obok". J. wytrzymała do 22. Potem zaczęło się marudzenie, trochę
płaczu, znowu marudzenie, znowu płacz. Spokojnie odpowiadałam, że zaraz
przyjdę. Niestety wytrzymałam do 22.20. Poszłam, przytuliłam i zasnęła.
Odczekałam trochę tego płaczu, żeby dzisiaj nie zaczęła płakać wcześniej
- bo mama na płacz przyjdzie. Chyba się obraziła, bo nie przyszła do
nas w nocy. Spała do rana sama.
Dzisiaj
też po 20.00 w łóżku, bajeczka, przytulki do mamy i wyszłam. Wyszłam
dopiero po jakiś 30 min. Prawie mi się przysnęło. Znowu musiałam robić
ważne rzeczy :). O. 21.50 J. poszła siku (w trakcie pierwszego podejścia
przed świętami "sikała" co 15 min.), z łazienki do łóżka i cisza.
Poszłam się myć. Dalej cisza. Odczekałam jeszcze trochę wchodzę do
pokoju i śpi! Zasnęła sama, bez płaczu. W ciemnym pokoju, bez lampek, ze
ściągniętymi roletami. Wow. Nie wierze. Sukces. Ciekawe jak będzie
jutro :).
Odpowiadanie na wołanie dziecka spokojnym głosem, bez zdenerwowania jest najbardziej odpowiednie. Podejść, schować się za ścianę i powiedzieć "zaraz przyjdę, już kończę, jeszcze chwileczkę". Dziecko wyczuje zdenerwowanie. Tym razem spokój mnie uratował. Trzymajcie kciuki za jutro!
8.01.2013r. godz. 21.50
J. już śpi. drugi dzień zasnęła sama :).
U mnie było podobnie. W końcu spróbowałam tzw. kontrolowanego wypłakiwania i syn płakał przez 2 godziny non stop. Z czasem przywykł do samodzielnego zasypiania, ale jeszcze nieraz musieliśmy przy nim siedzieć.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! spokój to naprawdę klucz...
OdpowiedzUsuńNo pięknie, nasze trojaki też zasypiaja same, nigdy ich nie uczyłam spania z nami, albo stania przy łożeczkach
OdpowiedzUsuń