środa, 15 czerwca 2016

juz po przeprowadzce

My już po przeprowadzce :). 

Poszło dosyć szybko i sprawnie. Cieszy mnie to, bo nie korzystaliśmy z firmy przeprowadzkowej - przeprowadzaliśmy się tylko kilka ulic dalej. Skorzystaliśmy z pomocy znajomych i rodziny. 

Najwięcej czasu zajmuje pakowanie. Rozpakowanie to już moment ;).

Jaka to zrobiłam?

Zaczęłam pakować się prawie trzy tygodnie przed terminem przeprowadzki.

Na pierwszy ogień poszły rzeczy kuchenne - szklanki, kubki, miski, talerze, kieliszki, porcelana (inne rzeczy używane od święta) oraz pościel i ręczniki. Wszystko trafiło do niedużych kartonów.

Zostawiłam kilka sztuk talerzy do użytku codziennego. 

Następnie pakowałam ubrania, których o tej porze roku się nie używa czyli rzeczy jesienno-zimowe oraz torebki i buty.

Gdy rzeczy trafiły już do kartonów, każdy został zaklejony grubą szarą taśmą klejącą (bardziej polecam białą, ale tylko dlatego, że tekst będzie lepiej widoczny), a na niej napisałam, co znajduje się w środku.

Kartony były wielorazowego użytku i dzięki taśmie klejącej nie musiałam kreślić po kartonach, a potem zastanawiać się "co tam jest?". Taśmię po prostu łatwo oderwać, nakleić nową i na nowo opisać. 

Jednego dnia przewieźliśmy meble, lodówkę i pralkę i już byliśmy na nowym miejscu.

Najwięcej czasu zajęło mi pakowanie córki i jej zabawek. Sześcioletnie dziecko bardzo dobrze pamięta co ma i nie można bez jego wiedzy wyrzucić małej pierdłółki z myślą, że się nie zorienruje. Tym sposobem spędziłam w pokoju córki 6 godzin i razem spakowałyśmy zabawki. Dała się przekonać do wyrzucenia kilku zepsutych, część zaniosłyśmy do przedszkola.  

A rozpakowywanie? Przede wszystkim trwa dużo szybciej niż pakowanie. Opisane kartony trafiały do miejsca gdzie mają być rozpakowane np. do kuchni czy do sypialni. Każda rzecz miała swoje nowe miejsce i od razu tam trafiała. 

Zachęcam, żeby rzeczy, których nie używa się codziennie przewieźć w nowe miejsce wcześniej. Jeśli meble w kuchni stoją puste to nie ma co czekać na ostatni moment tylko - w miarę możliwości - zapełnić je wcześniej. Jechałam umyć okna, zabrałam kilka kartonów. Po pracy jechałam zobaczyć jak trwa remont zabrałam buty, pościel i ręczniki. Dzięki temu zyskałam sporo czasu.




niedziela, 29 maja 2016

Kolorowanki antystresowe

Witajcie :)

Patrząc po częstotliwości dodawanych postów widzę jak szybko leci czas. Ciągle mówię, że napiszę jutro, albo w piątek. I tak mijają kolejne tygodnie. Wpisałam do terminarza dzisiaj, że mam dodać post, więc tak robię. Tym razem będę systematyczna i konsekwentna. 

Co u nas? Przeprowadzka, od września mój sześciolatek idzie do szkoły. Dużo tego i o tym później.

Czy Wasze dzieci lubią kolorować? 

J. uwielbia. Odkąd tylko nauczyła się kolorować, kolorowanki szybko u nas się kończą. Jakiś czas temu znudziły jej się te tradycyjne dla dzieci. Jakieś bajkowe, pojazdy, księżniczki, owoce. Długo wybierałam, szukałam w księgarni. Nagle mnie oświeciło! Kolorowanki antystresowe dla dorosłych. Wybór niesamowity.  Więc kupiłam. I to był strzał w dziesiątkę.

Dużo elementów do kolorowania. Zupełna nowość u dziecka, bo nie są to duże kształty, tylko trzeba się postarać. Wczoraj kolorowałyśmy razem. Polecam :). Jak dla mnie to nie wiem co tu antystresowego, bo można się nieźle wkurzyć na taką ilość szczegółów ;). Lekko ręka zadrży z kredką i koniec - wyjechałam poza linię. Z cienkopisami byłoby mi łatwiej. Na okładce autor napisał "kolorowanie i bazgranie" więc jest dowolność :).








niedziela, 28 lutego 2016

Postanowienia noworoczne :)

Witam w już nie takim nowym roku.

Jak tam Wasze postanowienia noworoczne? 

Moich jest kilka. Teraz podzielę się dwoma.

Pierwsze i najtrudniejsze to takie, że rok 2016 będzie rokiem bez chipsów oraz odstawiam soki i napoje słodzone. Bez coli dam radę, ale bez chipsów będzie bardzo ciężko. Niektórzy uwielbiają słodycze, ja uwielbiam chipsy. 
Minęły prawie dwa miesiące i jestem wierna swojemu postanowieniu. A pokus było już kilka. Najtrudniejsze jest siedzenie przy stole, na którym stoi miska chipsów. Trzymajcie kciuki :).

Drugie postanowienie to schudnąć do końca czerwca 10 kg. Kto nie ma takiego noworocznego postanowienia ;)?Postanowiłam wrócić do moich ulubionych ćwiczeń p90x. W związku z tym, że nowy rok zaczynał się odczwartku postanowienie, że będę ćwiczyć zaczęłam realizować od 28 grudnia. I w ten sposób mam za sobą 9 tygodni ćwiczeń. Efekty?  Minus trzy kilo. Minus sześć centymetrów w pasie. Do końca czerwca chcę skończyć dwie rundy p90x czyli 180 dni ćwiczeń. Liczę na Wasze wsparcie :).

niedziela, 20 grudnia 2015

Prezent last minute DIY.

Witajcie po przerwie. Koniec roku to czas przemyśleń więc wracam do pisania bloga. To jest moje postanowienie noworoczne. Zaczęłam je realizować dwa tygodnie wcześniej. Przynajmniej jestem kilka dni do przodu :).

Święta za pasem. Kto ma prezenty kupione  i zapakowane siedzi teraz spokojnie. Ten kto nie ma pije herbatę z melisą i rusza na zakupy.

Przedstawiam mój pomysł na prezent last minute czyli słoik sukcesów 2016 roku.

Potrzebny jest słoik, klej, nożyczki oraz ozdoby. Dodatkowo do prezentu dołączyłam kostkę z karteczkami i zestaw mazaków.  Dla osób, które lubią DIY ozdoby nie będą problemem. Reszta musi ruszyć na zakupy :).






niedziela, 5 kwietnia 2015

mazurek

Wielkanoc w pełni. U nas zdecydowanie królują słodkości. Pieczenie zaczęłam od mazurka. Trochę na ostatnią chwilę - w piątek - kupiłam gotowy spód do mazurka. Ale co dalej? Co na górę. Moja babcia robi pyszny mazurek na słodko, ale tego przepisu nie mam. Poszperałam i znalazłam przepis Pauliny. Jest obłędnie pyszny!!!




czwartek, 26 marca 2015

przepis ;)

Ciasto: jak zdenerwować męża w niedzielę o 7 rano.

Składniki : żona, córka, auto.


Przepis:
Żona (czyli ja) i córka (czyli J.) pojechały w sobotę na zakupy. Powrót o 19 (jakiś czas temu) było już ciemno.  Żona wyszła z samochodu i otworzyła córce drzwi, aby ta mogła wyjść. Córka wychodziła, żona wyjmowała z bagażnika zakupy. Zamknęła bagażnik, nacisnęła guziczek na kluczu i poszła z córką do domu. Minął wieczór, minęła noc. 
W niedzielę rano ktoś dzwoni do domofonu. Godzina trochę po 7. Nikt nie reaguje. Drugi dzwonek - znowu nikt nie reaguje. Po 10 minutach ktoś puka do drzwi. Żona otwiera i sąsiad mówi "mają państwo otwarte drzwi w samochodzie".

Mąż wybiega z sypialni. Rzuca oczywiste słowa ku***, ja pie*****. 

Żona myśli: czy zamknęłam wczoraj drzwi po córce, jak wyszła z samochodu? Zapala się lampka! Nie zamknęłam, nie pamiętam tego :/. O nieeeeeee.


Okazało się, że nie zamknęłam tych drzwi :D. Zdolna jestem, co? Auto stało całą noc pod chmurką z otwartymi drzwiami. Na szczęście nic się nie stało, nikt nic nie ukradł (np. fotelika dla dziecka), nie nasikał, nie zniszczył tapicerki.
W każdej sytuacji trzeba znaleźć pozytywy. W tym przypadku - na mrozie auto bardzo dobrze się wywietrzyło ;).