poniedziałek, 14 lipca 2014

tydzień bez dziecka

Tydzień temu zawieźliśmy córkę na wieś. Spędza tam właśnie wspaniałe wakacje z moimi rodzicami, moją babcią i psem. Do tego - kury, kaczki, traktory, kombajny, czasem przejeżdżające konie, jezioro, piaskownica, ogród. Czyli wszystko to, co jest niezbędne podczas nieobecności rodziców. Nasza rozłąka potrwa 4 tygodnie. Pierwszy tydzień już za nami. Dziecko nie tęskni za rodzicami, nie płacze, a jak dzwonimy to rozmawia, ale wczoraj na rozmowę z tatą nie miała czasu. Na rozmowę z mamusią również. To znaczy, że jest jej tam dobrze.

A co ze mną?
Odpoczywam :D. Jestem tak zdezorientowana brakiem czterolatki, że nie mogę się zabrać za te wszystkie rzeczy, które chciałam. Wciąż jest na wszystko czas, nie trzeba się spieszyć, można po pracy uciąć sobie dwugodzinną :) drzemkę, potem bieganie i wieczorne nicnierobienie. Można posłuchać głośno ulubionej muzyki i fałszować na całe gardło.
Mimo wszystko jednak napawam się ciszą. I tego mi chyba najbardziej w domu ostatnio brakowało. Zbieram siły na następne miesiące.

niedziela, 13 lipca 2014

bieganie dzień 2

Dzisiaj znowu pobiegłam. Zaczyna mi się podobać :). Jest weekend, zobaczymy jak będzie jutro gdy wrócę zmęczona po pracy...  czy też mi się zachce.

Trasa 3,94 km, 27 min i minus 276 kcal. Biegło mi się lepiej niż wczoraj, biegłam też inną trasą. Myślę, że na początek te 4 km wystarczą.

Zakwasy są okropne :/. Wszystko boli :(.

sobota, 12 lipca 2014

podobno cała Polska biega ;)

Podobno cała Polska biega. Mój mąż biega, chyba od pół roku. Mi też się zachciało :).

Piątek 11 lipca. Bieg pierwszy.
Start godz. 21. 
Biegnę z mężem. Po 200 metrach mi się odechciało, bo się dowiedziałam, że:
- źle ruszam rękami,
- źle oddycham,
- źle pracuję nogami,
- mam nieodpowiednie buty itd.
Każdemu by się odechciało!!!! Nie ma to jak motywacja! Gadał tyle, że mu powiedziałam, że ma się zamknąć. Już miałam po biegu, chciałam się wrócić do domu. Dalej pobiegliśmy w ciszy. Byłam maksymalnie wkurzona. Zamiast mnie zachęcić to mnie zniechęcił. Trasa miała 6 km. Może, ze 4 km przebiegłam, resztę szłam wciąż wkurzona i zmęczona. Do tego ugryzł mnie komar... za uchem, w jedyne miejsce, które nie popsikałam offem :/

Jaki z tego morał? Będę biegać sama :D.

Dzisiaj wyruszyłam trochę po godz. 11.00. Łącznie trasa miała 3,72 km, czas biegu 26 min. Nie wiem jakie są statystyki, nie wiem jakie normy i czy to dobrze jak na początek. Biegłam sama i było mi bardzo dobrze w tej samotności. Sobota rano, ruch w pełni. Ludzie na chodnikach z zakupami, a ja się przeciskałam biegnąc :). Najbardziej do dalszego biegu motywowały mnie miny mijanych kobiet, które mówiły do siebie ja też zacznę biegać od poniedziałku.

Potem padłam w domu na podłogę (myślałam, że nie przeżyję tego wysiłku) i tak leżałam i leżałam w przedpokoju i uwieczniałam swój sukces na zdjęciach :D :D :D. Trochę ręce mi drżały... po kilkunastu minutach zdziwiona uznałam, że dalej żyję :D

coś mi się zepsuło, nie potrafię zdjęcia dodać, dodam później.


p.s. co z mamą na wygnaniu i z jej blogiem?