niedziela, 15 grudnia 2013

Proszę, pokolorujmy się!

Dzisiaj w kościele ksiądz na różowo, a reszta...?

Córcia spała u dziadków i z braku zajęcia miałam rano ciężko się wyrobić. Niby bez dziecka, a jednak ;), brakowało mi zamieszania i nie umiałam się zorganizować. Z tego wszystkiego wyszłam z domu 15 min przed mszą i wbiegłam do kościoła w ostatniej chwili. Ludzi mnóstwo, więc stanęłam z tyłu. Nadszedł czas kazania. Ksiądz nie przynudzał, był ciekawy list czytany, mnie jednak coś rozkojarzyło. Kolory. Właściwie to ich brak. Nie pierwszy raz. Stoję z tyłu, patrzę na ubrania ludzi i co widzę? Czarny, czarny, szary, beżowy, czarny, brązowy, szary, szary, brązowy, czarny. O jest jakiś ciemny fiolet (który w tych czerniach jednak mało się wyróżniał) i znowu od początku: czarny, czarny, szary, beżowy, czarny, brązowy, szary, szary i itd. Patrzę na siebie - ja w zielonej kurtce - i wyglądam głupawo. Nie mniej głupawo na tle tych "nie kolorów" wyglądały różowe szaty księdza. Po prostu obydwoje wyglądaliśmy dziwnie.
Ludzie! pokolorujmy się. Wiem, że jest ciężko, kryzys i inne zmartwienia, ale czy w takiej sytuacji nie można mieć przynajmniej szczęśliwych kolorów, które poprawią nastrój? Czarny, szary, beżowy, brązowy, biały to nie są kolory. Kolory to czerwony, niebieski, zielony, żółty, pomarańczowy, różowy. Pokolorujmy się trochę. Zobaczy się babkę na chodniku w czerwonym, krwistym lub żółtym płaszczu i zaraz się człowiekowi robi przyjemniej na duszy. Gdy w pracy pojawiam się w moich kolorowych rajstopach (a mam czerwone, żółte, zielone, różowe, pomarańczowe) to zawsze słyszę jakiś pozytywny komentarz: o jesień idzie albo ty już wiosnę wołasz :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz