niedziela, 1 grudnia 2013

babeczki MINNIE

Na zakupach z córką, córcia wypatrzyła opakowanie z babeczkami Minnie. Radość w oczach była bezcenna więc kupiłam. Miałyśmy plan piec dzisiaj razem, no ale te pomponiki to jakiś obłęd ;), więc piekłam sama. Szybka robota, bez większej papraniny. Na dworze parę stopni, wystawiłam babeczki na balkon i po 5 min były chłodne, mogłam robić krem. I zrobiłam. Ilość taka, że jeśli miałabym na babeczkę dać tyle kremu, co na obrazku na opakowaniu, to starczyłoby na 5. Producent chyba się pomylił. Już do nich maila napisałam. Ilość kremu tak mała, że "uszy" Minnie nie mają się jak trzymać. Z tego powodu uszy otrzymały tylko trzy babeczki. Co jak co efekt miły dla oka. Następnym razem zrobię moje muffinki, z moim kremem tylko dodam różowy barwnik. Będą bez tej słodkiej posypki, ale przynajmniej uszy będą się trzymać.





5 komentarzy:

  1. Babeczki super :)
    Kupując "Krówkę" również polewy zabraknie na cały placek :) Nie wiem jak oni to wyliczają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas prym wiedzie Myszka Miki,ale myślę,że słodką Mini Kacperek by nie pogardził;) ja z reszta też nie ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. My pieczemy babeczki z własnego przepisu, ale pomysł z uszkami jest fajny - piekłaś jako placuszki z tego samego ciasta, tak? Różowy barwnik do lukrów np. robię z soku porzeczkowego lub z buraków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z babeczek ścięłam górę i przekroiłam na pół - i są uszy. Tak było napisane na opakowaniu, więc nie musiałam nic piec osobno.

      Usuń