poniedziałek, 10 lutego 2014

mam internet!

Wróciłam! Jestem podłączona do świata :).
Awaria nastąpiła w piątek wczesnym popołudniem. Co za pech. J. spała u dziadków, a ja miałam cały piątkowy wieczór spędzić w fotelu bujanym i czytać blogi. Jak to mówi babcia mojego męża "jak sobie najpierw coś zaplanujesz to potem ci się to zesra". I znowu miała rację :/. Cierpliwie czekałam, mąż mniej cierpliwie, aż wskoczy net, a tu nic :/. O 17 mąż zadzwonił do neti. Tam to się dodzwonić do człowieka to trzeba wypić dwie herbatki z melisy. Co on się naprzeklinał do tych automatycznych zdań hihi :D. O 17.32 dostałam smsa, że awaria zostanie usunięta do 48h. Niedziela godz. 17 mąż dzwoni do neti i wiecie co!? Mieliśmy ich ponaglić!!!! hahaha no myślałam, że padnę. Przecież awaria była zgłoszona. Co za firma. Oczywiście niedziela, pan czy tam pani w słuchawce mówi, że skontaktują się z serwisantem i znowu upomnienie, że czemu ich nie ponagliliśmy. Srata-tata... No nic. Dzisiaj rano dostałam kolejnego smsa, że awaria zostanie usunięta do 48h. I chyba się pomylili :P, bo za minutę dostałam kolejnego smsa, że przepraszają za tak długie usuwanie awarii. W południe necik wskoczył. Wszyscy szczęśliwi :D. 
Muszę nadrobić stracony czas pisania (bo tyle się wydarzyło co opiszę dokładnie) i czytania :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz