wtorek, 11 lutego 2014

emerytki i rencistki ;)

W piątek w pracy powspominałam troszeczkę z koleżankami. Jedna koleżanka wiek 50+, druga przed czterdziestką no i ja. Rozmawiałyśmy jak to kiedyś w pracy było... Gdzie kto siedział, w jakim dziale, gdzie pokój miał prezes i takie tam przeprowadzki inne, kogo do pracy skierował PUP, kto wygrał konkurs na stanowisko. Dużo się pozmieniało, osoby się wymieszały między działami. Ktoś już nie pracuje, ktoś tam awansował, a tą koleżankę zdegradowali, a inną zwolnili. Wiele się zmieniło przez ostatnie lata. Jako, że mam najkrótszy staż pracy moje wspomnienia nie były tak spektakularne jak najstarszej koleżanki ;). Z uśmiechem na twarzy wspominałyśmy jak kiedyś się narzekało, że presja, a teraz komputer nam liczy ile razy do ręki bierzemy długopis. Jak zaczynałam pracę w 2007 roku to takie rzeczy były jak telefon komórkowy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku :D. Jakby nas ktoś z boku posłuchał to jakby trzy emerytki na kawie gdzieś w kawiarni wspominały swoją młodość. hahaha ile z tego było śmiechu.

Sobota i ciąg dalszy nastąpił.
Poszliśmy do znajomych. J. od progu pobiegła się bawić z S. i A. Rodzice usiedli na kanapie. Pytam koleżankę jak jej torbiel na jajniku. Zrobiła badania - sama się wchłonęła. Dobra wiadomość. Później pytam jak wyniki na boreliozę bo złapała kleszcza i brała antybiotyk. Wynik ujemny więc super. Teraz kolej na mnie: ból w plecach i wrażenie, że pogarsza mi się wzrok już od jakiegoś czasu. Opowiadam o zaplanowanej wizycie u okulisty.
Jakby nas ktoś z boku posłuchał to jakby dwie rencistki w poczekalni w przychodni rozmawiały. Do tego włączył się kolega, że coś mu strzyknęło w krzyżu i nie może się schylać... :D :D :D 

Wzrok mnie trochę martwił. Wprawdzie w pracy używam okularów już od dawna, jednak od listopada mam rażenie, że wzrok słabnie. Szczególnie prawe oko. W domu okularów nie nosiłam. Nie odczuwałam potrzeby.
Wczoraj po południu odwiedziłam okulistę. W poczekalni średnia wieku 60+... hmm wokół same emerytki albo rencistki. Myślę - prześladuje mnie to już od piątku ;). Najpierw wywiad u pielęgniarki okulistycznej, sprawdzenie okularów, czytam tekst z daleka, z bliska. Cały czas zaznaczam, że na prawe oko widzę słabiej. Dobiera mi pani szkła i znowu czytam i wychodzi, że słabsze jest lewe oko... poszła se blondynka do okulisty :/. Zgłupiałam zupełnie. Po 20 min nie umiałam już wskazać, które oko słabsze :(. Miła pani zakrapla mi oczy, żeby rozszerzyć źrenice i na 25 min idę na korytarz. Światło tam takie ostre, że po paru minutach nie mogę już patrzeć. Ledwo widzę. Zamknęłam więc oczy i podsłuchiwałam siedzące obok emerytki lub rencistki. Gadały o chorobach starczych i nie tylko. Wymieniały objawy, co której dolega jakich leków używają. Wiecie co było najgorsze :D większość tych objawów znalazłam i u siebie. Można popaść w paranoję!!! Dobry humor mnie nie omijał. W końcu trafiłam do ciemnego pokoju. Nareszcie! Nie ma to jak u okulisty zrobić w poczekalni takie rażące światło. Potem dostałam światłem po oczach. Tortury nie badanie! Kto miał rozszerzane źrenice ten wie. Na koniec dobra wiadomość to taka, że wada się nie pogłębiła od 2008 roku :). Wprawdzie można by mi zmienić szkła na mocniejsze o 0,25 na każdym oku, ale pani doktor powiedziała, żeby się wstrzymać. Zła wiadomość, że okulary mam nosić cały czas, non stop. Oberwało mi się, że nie nosiłam ich cały dzień, ale na ostatniej wizycie w  2008 roku (kurde, trochę dawno temu...) polecenie pani doktor było, że mam je używać tylko w pracy bo wtedy wzrok mi się najwięcej męczy. Buuuu. Teraz okulary mogę zdjąć do gotowania, cóż za ulga :/. Przyzwyczajam się do nich. Oprawki mam sprzed 6 lat i nie wyglądam nowocześnie. Mąż też się przyzwyczaja, a córcia pyta kiedy je ściągnę. Jedno jest pewne - od wczoraj dobrze widzę. Nie mam rażenia, że któreś oko widzi słabiej. Za dwa miesiące wizyta kontrolna. Potem może sobie kupię jakieś nowe oprawki. Trzydziestka musi wyglądać jak trzydziestka niczym milion dolarów, a nie jak trzydziestka w oprawkach sprzed dekady :P hihi.

4 komentarze:

  1. Mi mąż ciągle powtarza, że w okularach mi ładnie i że mam sobie zerówki kupić bo ładnie wyglądam i mu się podoba... Ale jakoś się przemóc nie mogę, chyba bym się nie czuła.. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I mnie bardzo podobają się okularki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też się czasem łapię na tym, że gadam jak emerytka. Ile razy narzekałam, że to mnie boli, a tamto mi dokucza....jak na młodą rencistkę przystało.
    Mnie też czeka wizyta u okulisty, bo wzrok ostatnio szwankuje i chyba trzeba będzie się przeprosić z okularami. Kiedyś nosiłam i bardzo tego nie lubiłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam wadę wzroku, ciut większą, ale okularów non stop nie noszę, w sumie nie wiem czemu. Moja siostra (okularnica od urodzenia z epizodem pracy w Fielmann), twierdzi, że oczy się przyzwyczajają do okularów i może być tak, że wada się pogłębia. Z drugiej strony oczy bez okularów się męczą. Najważniejsze wg. niej to, żeby nie brać okularów zbyt mocnych, bo z pewnością wada wzroku się pogłębi. I bądź tu człowieku mądry ;)

    OdpowiedzUsuń