Dawno nic nie upiekłam, a że dzisiaj odwiedziły mnie przyjaciółki - M. z 4 letnią córką K. oraz B. (tą znacie) jeszcze w stanie 2w1. Okazja wyjątkowa bo bez okazji. Dziewczyny się bawiły, a my coś jeść musimy ;). Co by tu słodkiego zjeść. Oczywiście tort :D.
Poszłam całkowicie na łatwiznę i kupiłam gotowy biszkopt. Położyłam na paterce, przełożyłam kremem cytrynowym, brzoskwiniami, galaretką i całość posmarowałam kremem czekoladowym. Ale byłam z siebie dumna. Rach, ciach i gotowe.
Ciasto chciałam schłodzić, energicznie przykryłam je szklaną pokrywką i klops! Za duża średnica biszkoptu. Kurde! Można być głupim, ale nie lekkomyślnym! Dlaczego o tym nie pomyślałam? O dekoracji różami z kremu mogłam zapomnieć. A widziałam taki fajny filmik na yt jak się dekoruje <rozmarzona>. Podniosłam pokrywkę i musiałam ratować sytuację. Razem z pokrywką podniosłam ostatnią warstwę tortu. Było cudownie... Sytuacja uratowana, ale trzeba było jakoś to coś udekorować. Na szczęście miałam zapasy :D. Cukier kolorowy i czekoladowe ozdoby i wyszło całkiem, całkiem :D
Efekt końcowy był taki:
a do tego....
nie mogło się obyć bez obgadywania WSZYSTKICH :D :D :D
U mężów, rodziców i teściów na pewno wystąpiły jakieś objawy obgadywania ;). I dobrze im tak, a co! :P ;)
Najważniejsze to zachować zimną krew ;)
OdpowiedzUsuńTorcik jak malowany :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się to rach, ciach i gotowe. A te kremy to własnej roboty, czy kupne? Bo jeśli własnej to nie takie ciach i poprosimy o przepis;)
OdpowiedzUsuń